Melbourne. Niespelna 4000km stopem zajelo mi 6 dni, probowalem jechac nonstop. Autostop zatem dziala, ale bez rewelacji, ludzie boja sie brac autostopowiczow. Kraza tu jakies opowiesci o tym jakie to niebezpieczne, ale o ile sie zorientowalem to autostopowicze byli zwykle ofiarami w tych historiach. Myslalem, ze jak Australijczycy tyle podrozuja, to beda lepiej rozumieli ludzi podrozujacych i mieli troche wiecej wyobrazni, ale nie. Mimo wszystko ciesze sie ze dojechalem. Po drodze zapalily sie hamulce jednej z ciezarowek, a tak to bez przygod. Troche po drodze padalo, poza tym ladne widoki, tereny przez ktore jechalismy nie sa zbytnio zaludnione. Troche przykro bylo widziec porozjezdzane kangury po drodze - efekt jazdy noca.
Oswoilem sie juz z tym ze jestem w "nowym kraju" choc czuje sie tu dosc wyobcowany. Ciesze sie jednak ze tu jestem, troche czasu tu zapewne spedze. Kraj jest bardzo drogi, ceny niemalze jak w Polsce, tyle ze w dolarach. Ale za to pensje bardzo dobre...
Dzis nie zdazylem na prom, przez caly kraj przejechalem bardzo szybko nic nie zwiedzajac po drodze. Teraz nocuje u Polskiej rodziny, panstwo wyemigrowali na poczatku lat osiemdziesiatych. "Dzieci" mowia normalnie po polsku, takze jest milo, ale jutro rano wsiadam na prom na Tasmanie.
Super że Cię przenocowali Polacy! Zawsze to jakiś "domowy" akcent :)
ReplyDeleteTo prawda, ale potem trafilem znow do Polakow - Wujka i Cioci - i az wstyd przyznac ile u Nich przesiedzialem :)
ReplyDelete