Dziś rano zadzwoniłem na wszelki wypadek do ambasady Pakistanu (planowałem wyrobić wizę w nadgranicznym konsulacie) i okazało sie, ze do Pakistanu nie pojadę, bo nie dostanę tam wizy.
Wobec tego zmiana planów, do Indii trzeba sie będzie dostać przez morze, wiec wizę trzeba załatwić juz -wiec zamiast do Esfahan pojechałem do ambasady Indii, gdzie spotkałem francuza -towarzysza niedoli. Mówi, ze pojedziemy nad wybrzeże i złapiemy na stopa łódkę do Omanu, a stamtąd do Indii. OK, tylko teraz trzeba załatwić wizę do Indii, i przedłużyć wizę irańską.
Wobec tego zmiana planów, do Indii trzeba sie będzie dostać przez morze, wiec wizę trzeba załatwić juz -wiec zamiast do Esfahan pojechałem do ambasady Indii, gdzie spotkałem francuza -towarzysza niedoli. Mówi, ze pojedziemy nad wybrzeże i złapiemy na stopa łódkę do Omanu, a stamtąd do Indii. OK, tylko teraz trzeba załatwić wizę do Indii, i przedłużyć wizę irańską.
Indie! O rany! Indie to moje marzenie. Akurat czytam książkę Pauliny Wilk "Lalki w ogniu", chociaż przyznam, że po tej lekturze jechać "w ciemno" bym się raczej nie odważyła. Powodzenia!
ReplyDeleteDziekuje, rzeczywiscie niepewnosc bywa meczaca.
ReplyDelete