Bangkok, chociaz korcilo zeby zostac w Kalkucie, poklocilem sie jednak z obsluga hostelu, gdzie indziej nocleg byl drogi. Takze w sumie nie mialem wyboru, a ostatni nocleg w Kalkucie spedzilem w parku. Troche zal niezwiedzonych polnocnych Indii, ale ciesze sie zblizajac sie jednak do celu podrozy. Jak tu spokojnie! NIkt nie trabi, ludzie nie spia na ulicy, nie myja sie na ulicy, nie naprzykrzaja sie tak... Bangkok jest nowoczesny, olbrzymi kontrast z Kalkuta. Tu mam gospodarza z "Couchsurfing", sporo cudzoziemcow, jest towarzystwo.
W Kalkucie spotkalem ciekawego Francuza, ktory tez pelnil sluzbe u Siostr -pieszo wyszedl z domu i doszedl do Santiago de Compostela, Rzymu, Oswiecimia i Jerozolimy. Prawdziwy pielgrzym.
No comments:
Post a Comment